niedziela, 18 maja 2014

Rozdział III

Dedykacja dla mojej kochanej Wiktorii... KC :*
_________________________________________________
-Moja mama cię polubiła.
Zaczęłam jakikolwiek temat i równocześnie czytałam kartę dań. Nie było w niej nic ciekawego postanowiłam napić się po prostu piwa. Odłożyłam kartę i popatrzyłam na duży łobuzerski uśmieszek na ustach mojego towarzysza.
-A ty mnie nie polubiłaś?
Odpowiedział pytaniem na pytanie. Prawda jest taka, że polubiłam i to bardzo. Jest w tym chłopaku coś co sprawia, że w moich oczach jest bardzo atrakcyjny. Zresztą nie tylko w moich, ale każda dziewczyna z naszego miast się nim zachwyca. Przystojny, zbuntowany chłopak, którego tajemniczość jest tak bardzo pociągająca i sprawia, że jeszcze bardziej ma się go ochotę poznać bliżej i sprawdzić co kryje pod tym nieskazitelnym pancerzem złego chłopca. Nie zapominając o jego niesamowitych brązowych oczach, w które mogłabym się wpatrywać całymi godzinami.
-Heh, a masz co do tego jakieś wątpliwości?
Odwzajemniłam uśmieszek.  Postanowiłam nieco się z nim podroczyć.
-Nie mam.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej.  Jego uśmiech jest taki cudowny, kolejny punkt na liście „rzeczy na, które chcę się ciągle gapić”. Obydwoje się zaśmialiśmy, a w tym czasie kelner podał nam nasze zamówienia. Rozmawialiśmy o sobie, zadawaliśmy sobie bardzo dużo pytań, rozśmieszaliśmy się nawzajem, nic dodać, nic ująć bardzo udany dzień. Zerknęłam na zegarek na moim nadgarstku wskazywał on już 14.15. Było dosyć późno powinniśmy wrócić do naszych rodziców.
Weszliśmy do salonu, w którym nadal gościli się nasi rodzice. Mama Justina spojrzała w naszą stronę, a jej usta wygięły się w mały tajemniczy uśmiech. Wiedziałam co ma teraz na myśli. „Nic z tego nie będzie proszę pani” te słowa pojawiły się w mojej głowie. 
-Dobrze, że już wróciliście miałam właśnie po ciebie dzwonić Justina.
Odezwała się jego mama na jej ustach nadal utrzymywał się ten nieco już mnie irytujący uśmieszek.  Wraz z rodzicami odprowadziliśmy do drzwi Justina i jego rodziców. Oddaliliśmy się z chłopakiem od naszych rodzicom nie chcąc im przeszkadzać w ostatnich dyskusjach.
-Może wpadniesz jutro do mnie po rozpoczęciu roku szkolnego, robię ognisko z tej okazji?
-Z chęcią, ale co to za powód do świętowania?
Zapytałam z lekką ironią w głosie. Bardzo się cieszyłam, że ja i Justin tak zbliżyliśmy się do siebie jest on naprawdę świetnym towarzyszem, a jego pogląd na świat jest prawie taki sam jak mój co nie ukrywam bardzo mi odpowiada.
-Każdy pretekst jest dobry.
Wzruszył delikatnie ramionami i posłał mi mały uśmiech. On ciągle się uśmiechał zastanawiam się jak on tak może.
-Z wielką chęcią o której dokładnie?
-O 13.00.
Tylko tyle zdążył powiedzieć, bo w tym momencie podeszła do nas jego mama. Na pożegnanie puścił mi oczko na co ja delikatnie się zarumieniłam.
Wróciłam do swojego pokoju. Ostatni dzień wakacji. W tym roku stanowczo minęły one za szybko, ale o najważniejsze były one jednym słowem zajebiste, nawet jeszcze lepsze niż się spodziewałam. Wyjęłam w kieszeni telefon i weszłam na tumblr. Zawsze tak bardzo mnie wciągał, mogłam z nim spędzać godziny. Zanim się spostrzegłam było już przed szesnastą. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy musiałam na jutro wybrać strój. Nie przepadam za tego typu przygotowaniami no ale cóż niestety nie ominie mnie to. Po pewnym nie za długim czasie zdecydowałam się na skromny strój. Czarne matowe rurki, białą prosta koszula do tego dużo czarnych bransoletek, które uwielbiam od dzieciństwa. Wezmę moją czarną torebkę, zawsze ją noszę jest bardzo duża i pojemna, a do tego wygląda bardzo dobrze do każdej stylizacji. Zaniosłam ubrania do mamy i poprosiłam ją aby na jutro mi je wyprasowała. Ja nigdy tego nie robię nie chodzi o to, że nie potrafię, ale nie jestem przyzwyczajona do wykonywania jakichkolwiek prac domowych. Wracając do pokoju natknęłam się na tatę. Nasze stosunki nie są zbyt dobre. Niestety dla niego oczkiem w głowie jest praca, praca i jeszcze raz praca. Zawsze było mi przykro z tego powodu, ale już się przyzwyczaiłam, mam to po prostu w dupie. Są dni kiedy mam ochotę mu to wykrzyczeć w twarz, ale nie chcę tego robić, bo wiem, że on i tak ma to w dupie. Wyminęliśmy się tylko spojrzeniami i poszliśmy w swoją stronę. Wchodząc do pokoju pierwsze co zrobiłam było rzucenie się na moje wygodne i duże łóżko. Mogę tak spędzić cały dzień, tylko ja moje łóżko i burza różnych myśli. Nie wiedząc dlaczego do mojej głowy nasunęła się myśl o Justinie. Zastanawiam się w co on się ze mną bawi. Nie mogę w to uwierzyć, że naprawdę mnie polubił, a szkoda bo ja go owszem. Myśl, że jutro rozpoczyna się szkoła mnie dobija. Zastanawiam się z jakimi osobami trafię do nowej klasy. Wiem, że na pewno będę z Niną i Bellą, ponieważ prosiłyśmy o to dyrektora szkoły, ale o innych osobach nic nie wiem. Cieszę się, że zdecydowałam się na tą szkołę, chodzi do niej również Justin ciekawe czy w szkole ma taką samą opinię jak na mieście, zapewne tak. Tak bardzo pogrążyłam się w moich rozmyślaniach, że nie wiem kiedy, ale zasnęłam. 

Ciemność... ciemność wszędzie i nagle dłonie białe. Tyły wszędzie, wszędzie. W szybkim tempie zbliżały się i nagle oddalały. Dziewczyna z białej podartej sukni. Jej ciało jest powyginane jak u pająka. Czołga się  z moją stronę w tak szybkim, przerażającym tempie. To było straszne. I znowu ciemność. Ciągle ciemność i pustka. Dobijała mnie. Nagle z mroku wyłoniła się zakrwawiona twarz. 

-Aaaaa...!!!
Cała spocona i zdyszana obudziłam się z krzykiem. Głęboko oddychając przetarłam twarz i zerknęłam za wyświetlacz telefonu. Była już prawie 22.00. Tak długo spałam, musiałam być na prawdę zmęczona. Wyciągnęłam piżamę spod poduszki i weszłam do łazienki. Postanowiłam wziąć krótki prysznic i iść się znowu położyć spać. Zapewne nie zasnę, ale co innego mogę robić po nocy. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam dokładnie mokre ciało i zrobiłam sobie na czubku głowy nie fortunnego koka. Wyszłam z łazienki i ponownie ułożyłam się na moim łóżku. Tak jak myślałam nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, a moje poirytowanie z każdą minutą wzrastało. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefony, który oznajmiał, że  dostałam jakąś wiadomość. "Ktokolwiek to jest kocham go za to zbawienie" pomyślałam i sięgnęłam po telefon, który spoczywał na szafce nocnej koło mojego łóżka. Była to wiadomość od nieznanego numeru. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam czytać smsa.

Od nieznany:
Hej słońce śnisz o mnie?
                            /Justin

Do Justin:
Witaj "słońce" tak się składa, że nie mogę zmrużyć oka ;/

Od Justin:
Heh jakbym koło ciebie był to byś od razu zasnęła. ;)

Zaśmiałam się cicho pod nosem, a może jednak na prawdę mnie polubił? Szybko odpisałam zwykłe "Dobranoc" i odłożyłam telefon na jego miejsce. Nie łatwo i nie szybko, ale jakoś udało mi się zasnąć.